26 lutego 2014

Dwudziesty drugi

Za błędy przepraszam. Miłego czytania misiaczki!
Proszę żeby każdy kto przeczytał skomentował ten rozdział.
To dla mnie na prawdę ważne.
~*~

Siedziałam z zamkniętymi oczami na miejscu pasażera w samochodzie Justina. Chłopak poszedł właśnie zapłacić za paliwo , gdyż znajdowaliśmy się na stacji ze względu na prawie pusty bak.
Wystukiwałam palcami rytm piosenki lecącej z radia. Moje myśli krążyły wokoło wielu niewyjaśnionych tematów i niezdolnych do rozwikłania spraw. To coś nieprawdopodobnego, najpierw zostaje wywieziona na pustkowie, spędzam noc w lesie, a na koniec budzę się w samochodzie prowadzonym przez samego niewdzięcznego dupka Biebera. Jakie moje życie po jego przyjeździe stało się jeszcze bardziej pokręcone, niż po tym jak wyjechał.
Poczułam zimne powietrze z mojej lewej strony, lecz nie otworzyłam oczu wiedzą kim była osoba, która otworzyła drzwi. Dopiero gdy usłyszałam skrzypnięcie i trzask, otworzyłam oczy i spojrzałam na tego który przeszkodził mi w tej błogiej ciszy.
Justin podał mi papierowy kubek i dość dużego pączka. Od razu zanurzyłam zęby w miękkim i słodkim cieście. Zaczęłam zachłannie zjadać pączka. Po chwili moja buzia była tak napchana jedzeniem, że musiałam zaprzestać dalszego wpychania w usta posiłku i powoli przeżuwać. Justin zaśmiał się pod nosem, a ja spojrzałam na niego ze zmarszczonymi brwiami i mruknęłam cicho, pytając tym samym o co mu chodzi. On jedynie wyciągnął w moją stronę palec  i przejechał nim po mojej brodzie zahaczając ostatecznie o dolną wargę. Poczułam mrowienie w miejscu gdzie przed chwilą czułam jego dotyk, zanim zdążyłam opanować to uczucie. Zabrał palec z daleka od mojej twarzy i wsadził go sobie do ust, zmysłowo oblizując z niego różową marmoladę. Zaraz, cofnij, co? Czy ja pomyślałam zmysłowo? Nie to na pewno nie było zmysłowe.
Spojrzałam na niego spode łba za to że się ze mnie śmiał, a także za to że dotknął mnie bez mojego pozwolenia. Dupek. Odwróciłam się do niego plecami, konsumując do końca pączka i popijając go gorącą,  pyszną kawą o posmaku wanilii.
Kiedy skończyłam jeść, usłyszałam warkot silnika i ruszyliśmy w dalszą drogę. Nadal panowała między nami cisza, nawet radio nie było włączone. Ja wciąż wpatrywałam się w obraz za oknem, minęliśmy już gęsty las, łąkę na której ktoś zrobił sobie piknik, gdyż zostały pozostałości po ognisku i wgniecenie na trawie w miejscu gdzie zapewne leżał koc. Niebo w końcu zaczęło zmieniać kolor na  pomarańczowy, a po chwili mogłam oglądać zachód słońca.
Niebo tej nocy było nadzwyczaj gwieździste, a dopełnieniem tego była pełnia księżyca. W końcu kiedy za oknem panowała już tylko mroczna ciemność, odwróciłam się w stronę chłopaka i zaczęłam się mu przyglądać. Trzeba to przyznać wyprzystojniał Krótko ścięte włosy - których grzywka dzisiaj opadała na jego czoło - dodawały mu dojrzalszego wyglądu. Jego usta nadal były smakowicie malinowe i wydatne, a cień długich, gęstych rzęs padał na jego policzki. Rysy twarzy były ostrzejsze. Za to pieprzyki na jego policzkach nadal dodawały mu słodkości - kąciki moich ust uniosły cię leciutko w górę -, kontrastu dawały tatuaże, na całej długości lewej ręki.
Jego brązowe oczy zaświeciły się, a na ustach pojawił się cwany uśmieszek. Nie spuszczając wzroku z drogi, jego zachrypnięty głos i dźwięczny śmiech przerwał błogą cisze.
-Pragniesz mnie. - po usłyszeniu tych słów prychnęłam pod nosem, także zwracając swój wzrok na drogę.
-W twoich snach Bieber. - byłam pewna, że jego uśmiech się powiększył, a oczy jeszcze bardziej zaiskrzyły kiedy poczułam jego wzrok na sobie.
-Oczywiście, czego tylko zechcesz Gomez. - powiedział rozbawiony.
Spojrzałam na niego przelotnie i zmierzyłam go karcącym wzrokiem.
-Lepiej patrz na jezdnie. - powiedziałam stanowczo, na co on zaczął kręcić głową w rozbawieniu. Gdyż w ciągu całej podróży minęło nas tylko kilka samochodów, które można policzyć na palcach jednej ręki, a od dłuższego czasu nie było widać żywej duszy. Walnęłam się mentalnie w głowę i przewróciłam oczami.
Znudzona patrzeniem na czerń, która się przed nami rozciągała włączyłam radio i przez krótką chwile szukałam odpowiedniej stacji. Kiedy ją znalazłam ponownie położyłam rękę na swoje udo i zaczęłam cicho nucić razem z piosenkarzem:

When your dreams all fail
And the ones we hail
Are the worst of all
And the blood's run stale

I wanna hide the truth
I wanna shelter you
But with the beast inside
There's nowhere we can hide

No matter what we breed
We still are made of greed
This is my kingdom come
This is my kingdom come

When you feel my heat
Look into my eyes
It's where my demons hide
It's where my demons hide
Don't get too close
It's dark inside
It's where my demons hide
It's where my demons hide

When the curtain's call
Is the last of all
When the lights fade out
All the sinners crawl

Kiedy Justin ponownie się zaśmiał momentalnie przestałam śpiewać, a moje policzki zabarwiły się na czerwono. Boże jakie to żenujące. Dalszą drogę pokonaliśmy w ciszy, którą przerywały jedynie melodyjne dźwięki z radia.
Ujrzałam migający na jaskrawy zielony napis "MOTEL", w którym literka "T" wypaliła się już całkowicie. Justin włączył kierunkowskaz i wjechał na parking. Gdy zaparkował samochód przed białym, dwupiętrowym budynkiem i zgasił silnik, oboje wysiedliśmy z samochodu.
Wchodząc do budynku, na wprost wejścia znajdował się napis "Recepcja", przy którym literka "a" wisiała do góry nogami. Przez głowę przeszła mi tylko jedna myśl - co to za melina. Powolnym krokiem podeszliśmy do śpiącej dziewczyny, a Justin zadzwonił srebrnym dzwoneczkiem, a Karen - gdyż tak miała napisane na plakietce - gwałtownie się wyprostowała, mechanicznie poprawiając roztargane i związane w kok włosy, recytując bez zająknięcia "Witamy państwa w naszym motelu. W czym mogę służyć.". Justin podparł się na łokciach i spojrzał uwodzicielsko na rudą dziewczynę przed trzydziestką - która od razu się zarumieniła - i uśmiechając się szeroko.
Boże widzisz, a nie grzmisz - od razu przeleciało przez moją myśl. Odwracając głowę za prawe ramię udałam odruch wymiotny.
-Witaj ślicznotko, chcielibyśmy pokój z jednym łóżkiem. - po holu rozszedł się jego zachrypnięty głos.
Zaraz co? Czy ktoś by mógł powtórzyć mi co on powiedział. Zanim zdążyłam cokolwiek pomyśleć usłyszałam swój własny głos.
-Zaraz nie, proszę go nie słuchać. Chcemy dwa osobne pokoje. - powiedziałam stanowczo, akcentując przedostatni wyraz.
Karen wstukała coś na klawiaturze, po chwili mrużąc oczy i wpatrując się w dość przestarzały monitor.
-Przykro mi, ale mamy pokój z jednym dwuosobowym łóżkiem, albo z dwoma jednoosobowymi łóżkami. Co państwo wybierają? - skończyła mówić, po czym przelotnie spojrzała na Biebera przygryzając wargę.
Odkaszlnęłam głośno, a oboje spojrzeli na mnie z zemstą mordu w oczach, że przeszkodziłam im wzrokowy flirt.
-Poprosimy ten z dwoma łóżkami. - powiedziałam przesłodzonym i uśmiechnęłam się sztucznie. Dziewczyna otwierała już usta by coś powiedzieć, kiedy jej przerwałam - na jedną dobę.
Karen ponownie zaczęła wystukiwać coś na klawiaturze, po czym podała nam kluczyk z numerem pokoju 386. Zabrałam od niej kluczyk i widząc jeszcze jak Bieber do niej mruga, wywróciłam oczami i skierowałam się w stronę schodów. Wchodząc na drugie piętro, odnalazłam drzwi z naszym numerkiem i przekręcając w zamku kluczyć weszłam do środka. Zapaliłam światło i skrzywiła się na dobór takich kolorów. Ściany były czerwone, lecz strasznie wyblakłe. Na łóżkach leżała kwiecista, staromodna narzuta. Żaluzje były żółte, a wykładzina na podłodze jasno brązowa. W pomieszczeniu znajdowały się jeszcze białe drzwi, które jak mniemam prowadziły do łazienki, koło nich stała komoda z jasnego drewna, a szafki nocne i ramy łóżek były czarne.
Justin mruknął do mnie coś niezrozumiałego i nie wchodząc nawet do pomieszczenia, zamknął za sobą drzwi i słyszałam jedynie oddalające się kroki. Wzruszając ramionami ruszyłam w stronę jednego z łóżek, a mianowicie tego koło okna. Położyłam na nim kluczyk. Ściągając bluzę, koszulkę, spodenki i trampki, rzuciłam je na podłogę u stóp łózka i w samej bieliznę ruszyłam do łazienki. Dla mojego nieszczęścia w drzwiach nie było zamka, więc w każdej chwili ktoś mógł tutaj wejść. Mimo to zdjęłam z siebie bieliznę i kładąc ją do umywalki weszła pod prysznic, zasuwając zasłonkę, w figury geometryczne. Odkręciłam wodę, a na moje ciało spłynął strumień lodowatej wody. Moje oczy się rozszerzyły, a z gardła wydobył się stłumiony pisk. Momentalnie odskoczyłam od lodowatej wody, czekając aż woda ogrzeje się choć trochę.
Kiedy w końcu woda była w miarę normalnej temperatury, weszłam pod jej strumień i stałam pod nim chwile nieruchomo. W końcu sięgnęłam po "firmowy" szampon do włosów w małej białej buteleczce i zaczęłam dokładnie myć swoje włosy. Dopiero za czwartym myciem moje włosy zaczęły się porządnie pienić, co oznaczało że w końcu są czyste. Spłukałam ostatecznie z nich pianę i sięgając po małą niebieską buteleczkę żelu pod prysznic, zaczęłam namydlać swoje ciało. Szorowałam dokładnie swoje czarne od "wycieczki" po lesie stopy. Poranione łydki, nadal czerwone od krwi ręce, i resztę ciała. Spłukując całą pianę, ostatecznie przemyłam wodą dokładnie twarz i odetchnęłam głęboko. Kiedy woda zaczęła już parzyć zakręciłam ja i odralniając zasłonkę sięgnęłam po wyblakły fioletowy ręcznik. Wytarłam nim twarz i swoje ciało, a na końcu zwinęłam w niego włosy i bosymi stopami wyszłam na białe kafelki. Przy umywalce był jeszcze jeden zielony ręcznik, więc owinęłam go wokół swojego ciał. Przetarłam ręką zaparowane lustro i spojrzałam na swoje odbicie. Podkrążone i przekrwione oczy, zmęczony wyraz twarzy, szrama na lewym policzku. Wrak, nie człowiek. Krótko mówiąc nie poznawałam sama siebie. Widząc swoją bladą twarz, przypomniałam sobie, że od kilku dni nie brałam leków. Przerażona wybiegłam z łazienki do pokoju, a Siedzący na łóżku Justin spojrzał na mnie jak na wariatkę.
-Mia? Co się stało? - o moje uszy obił się jego przerażony głos.
-Masz .. Masz .. Masz może .. - kompletnie nie mogła się wysłowić, nabierając w płuca coraz głębsze wdechy.
-Masz może ze sobą moją torebkę. - powiedziałam szybko na bezdechu, po czym odetchnęłam przeciągle.
-Tak, właśnie po nią zszedłem do samochodu. - wskazał ręką, na torbę leżącą na "moim" łóżku.
Podbiegłam do niej szybko i wywaliłam z niej na łóżko cała zawartość. Odnajdując wzrokiem pomarańczowe pudełko, wyjęłam z niego cztery kapsułki i wsadzając je do buzi połknęła. Odetchnęłam z ulgą i usiadłam na łóżku.
Spojrzałam na chłopaka, którego wzrok w tym momencie napastował moje łydki, a następnie dekolt.
-Na co się tak patrzysz Bieber? Oczy mam na twarzy idioto.- warknęłam złowrogo, zabijając go wzrokiem. Na co on potrząsnął głową i spojrzał w bok.
-Przyniosłem ci kilka rzeczy. - jego głos nie był przepełniony żadnymi emocjami, a gdy na mnie spojrzał mogłam stwierdzić, że jego oczy także nic nie wyrażały, były puste.
Podniósł się ze swojego łóżka i podał mi czarną sportową torbę. Wzięłam ją od niego i z powrotem skierowałam się do łazienki.
W torbie były białe majtki, szare spodnie dresowe, biała koszulka z długimi rękawami i grube różowe skarpety. W bocznej kieszeni znalazłam gumkę i szczotkę do włosów, pastę i szczoteczkę do zębów oraz apteczkę. Najpierw przemyłam wszystkie rany na swoim ciele, następnie, ubrałam się w czyste rzeczy. Rozczesałam wilgotne włosy i związałam je w koński ogon. Wyszorowałam swoje zęby i w końcu mogłam wyjść z łazienki.
Po mnie do łazienki od razu wszedł szatyn, ja natomiast schowałam wszystkie wysypane rzeczy z powrotem do torebki i ściągając kwiecistą narzutę, złożyłam ją i położyłam u stup łóżka. Weszłam pod puszystą białą kołdrę i ułożyła swoją głowę na miękkiej poduszce. O tak tego mi było trzeba.
Po chwili z łazienki wyszedł Justin i wyłączając światło skierował się do swojego łóżka. Usłyszałam skrzypnięcie sprężyn materaca i to ja szatyn przez moment szukał odpowiedniej pozycji. Kiedy w końcu w pomieszczeniu nastała błoga cisza, przewróciłam się na lewy bok i spojrzałam na błyszczące, brązowe oczy chłopaka. Nadal niezmienne oczy mojego przyjaciela za dawnych lat. Wpatrywaliśmy się w siebie w milczeniu, lecz po chwili mój głos zakłócił naszą błogą ciszę.
-Dziękuje Justin. - wyszeptałam, mając nadzieje, że to usłyszy.
-Nie ma za co, kruszynko. - kąciki moich ust uniosły się w górę. Nie słyszałam tego określenia mojej osoby od dobrych kilku lat.
Moje powieki z każdą chwilą stawały się coraz cięższe. Nie walcząc już ze swoim zmęczenie pozwoliłam im opaść.

~*~
Cześć misiaczki! Jak wrażenia po przeczytaniu rozdziału? Mam cholerną nadzieje, że się podoba.
Tak jak obiecałam rozdział jest w środę (małe owacje dla mnie). haha
Jak myślicie, Justin ma jakiś plan? Jak potoczą się dalsze losy jego i Amandy?
Jakie przeciwności losu ich jeszcze spotkają?
Uda im się uratować Chaza?

Odchodząc od rozdziału.
Jak może niektórzy z was widzieli, ulepszyłam i zmieniłam wygląd niektórych bohaterów.
Mam nadzieje, że wam się podobają :))

Jejku, dziękuje za ponad 2500 wejść w poprzedni miesiącu! Jesteście świetni!
Kocham Was Misiaczki!
Dziękuje także za tyle miłych komentarzy pod ostatnim rozdziałem.
I za to, że ze mną jesteście i wspieracie też dziękuje!
Boziu, jesteście wspaniali!

Nie wiem co jeszcze mogę napisać. Po prostu tak bardzo jestem wam za wszystko wdzięczna :')

Napiszcie swoją opinie w komentarzu, to naprawdę dla mnie ważne.
To daje mi energie do pracy i przypływ weny.

Zapisujcie się do informowanych.
Jeżeli macie jakieś pytania czy coś, to moje dane są w zakładce "kontakt".
Informacji o postępach w pisaniu nowych rozdziałów, czy o tym kiedy będą się pojawiać
możecie dowiadywać się z twittera, gdyż do każdego wpisu będę dodawała " #EverythingCanSurprise "

No cóż to chyba tyle na dziś :))

Kocham was, Dominika xo

11 komentarzy:

  1. Jejku to jest takie GENIALNEE!!!♥Strasznie mi się podoba ten rozdział, oczywiście poprzednie były również GENIALNE!! Jdjfhfhfidnf haha jakie podejście Amandy do Justina o boziu...haha nie spodziewałam się, że tak szybko się do niego zniechęci..ale jestem dobrej myśli i przypuszczam, że to wszystko się zmieni i to diametralnie. Strasznie polubiłam te ff jest takie inne, WYJĄTKOWE! !aaa Strasznie nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, każdy jeden rozdział czytam na jednym wdechu i zawsze potrafisz mnie zaskoczyć:)i wtedy jest takie wooowwoohooo !!!haa:D Gratuluję ci dobrej weny i pomysłu na te ff jest mega boskie :))
    Pozdrawiam i życzę weny :*
    P.S dziękuję, że mnie poinformowałaś♥
    @Best_faan_ever

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wchodze na bloggera i patrze nowy komentarz i od razu mi sie pyszczek cieszy! Ogromnie sie ciesze, ze ci sie ten rozdzial spodobal! Jejku to cudowne, ze odczuwasz takie uczucia podczas czytania moich rozdzialow :') W sumie to zaczecie pisania tego opowiadania bylo bardzo spataniczne, ale ogromnie sie ciesze, ze udalo mi sie ubrac swoje mysli w slowa i ze tobie i reszcie czytelnikow to tak bardzo sie spodobalo <3
      Kocham Cie! xo

      Usuń
  2. genialny
    @SwaglandJB

    OdpowiedzUsuń
  3. cuuuudoooo! *O*
    @kidrawhxo wcześniej @Danger12345678

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział <3 zapraszam do mnie http://justin-i-ashley-opowiadanie.blogspot.com/ <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziekuje <3
    Napewno wpadne xo

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jest po prostu świetny! Jak ja uwielbiam jak oni się ze sobą tak droczą ♥ Są przesłodcy. I to "kruszynko" - umarłam ;3
    Oby więcej takich rozdziałów złotko!
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekalam na twoj komentarz, bo uwielbiam twoje komentarze! <3
      Twoje zdanie jest dla mnie naprawde wazne, ciesze sie ze ci sie podoba!
      Stram sie jak moge xo
      Chcialam zrobic wam niespodzianke i dodac w swoje urodziny, ale mialam w weekend tyle nauki, ze nie dam rady :C

      Usuń
  7. Skończyłam czytać wszystkie dotychczasowe rozdziały i po prostu są NIESAMOWITE;* Masz wielki talent !! Dobrze że Justin ją uratował i już z nią jest lepiej:) Mam nadzieję że powiadomisz mnie o nn;* Zostawiłam nr gg w "informowanych". Pozdrawiam i zapraszam do mnie <3

    OdpowiedzUsuń