5 sierpnia 2013

Trzynasty

(…)Ja automatycznie strzepnęłam jago nadgarstek i sprzedałam siarczysty policzek. On zaskoczony moim czynem złapał się za zaczerwieniony policzek i posyłając mi wrogie spojrzenie, wstał, odrzucił krzesło w stronę stolika, z którego je pożyczył i odszedł bez słowa. Spojrzałam na Justina, który wpatrywał się we mnie zdziwionym spojrzeniem i lekko rozchylonymi ustami. Ja przysunęłam w jego stronę rękę i kładąc ją na jego brodzie uniosłam ją lekko do góry, by zamknąć mu pełne, malinowe usta.
-Nie patrz się tak na mnie, przecież nie dam się jakiemuś pajacowi obmacywać. – dodałam odsuwając swoją dłoń. – A tak w ogóle to co to był za gostek?.
-Mark. – wyszeptał – Pracowaliśmy kiedyś razem. Ale to stare dzieje. – uśmiechną się blado. Pokiwałam głową i zanurzyłam usta w kieliszku z czerwonym winem. – Może pójdziemy zatańczyć. Żeby nie wzbudzać podejrzeń i w ogóle bo wiesz, no .. – podrapał się po głowie.
-Jasne. –odpowiedziałam widząc jego skrępowanie. Na moje słowa wstał i kładąc prawą rękę za siebie, ukłonił się jak dżentelmen i podał mi drugą dłoń. Złapałam jego lewą rękę i wstając ruszyliśmy na parkiet, po którym przemieszczali się mężczyźni rozmawiając ze sobą, za to kobiety im towarzyszące siedziały przy stolikach i plotkowały. Stanęliśmy na środku wypastowanych paneli. Justin swoją lewą dłoń położył na mim biodrze, a drugą złapał moją rękę i wyprostował, ja natomiast położyłam mu wolną rękę na ramieniu. Tak oto przyjęliśmy postawę do tańca towarzyskiego. Orkiestra zaczęła grać, bardziej wolną, a zarazem zmysłową melodie, a my rozpoczęliśmy taniec, jako pierwsi tego wieczoru. Justin był naprawdę świetnym partnerem. No ale co się dziwić, w końcu jest gwiazdą tańca światowego formatu, a najważniejsze, że kocha taniec tak samo jak ja. Tylko ja już nie mogę ćwiczyć i tańczyć, tak jak kiedyś. Białaczka to nie przelewki. Tym bardziej, że przez przemęczenie może się znacznie pogorszyć, a ja chciałabym jeszcze trochę pożyć. Melodia grająca przez zespół, skończyła się. A my stanęliśmy stykając się czołami i nadal trzymając za ręce. Nic oprócz naszych oczu się nie liczyło. Boże jakie on ma piękne oczy. Nie, Mia przestań o tym myśleć. Odsunęłam się od niego puszczając jego dłoń i skierowałam się w stronę naszego stolika. Dopiero teraz zorientowałam się, że spojrzenia wszystkich były skierowane na nas, a teraz na moją osobę. Ja nie wzruszona usiadłam na krześle i biorąc kieliszek z winem założyłam nogę na nogę. Przysunęłam szkło do moich ust i przechyliłam. Czerwony płyn drażnił moje kubki smakowe i gładził podniebienie. Dopiłam resztkę alkoholu, w tym samym czasie, w którym Bieber usiadł przy naszym stoliku. Wstałam i chwyciłam za torbę uwieszając ją sobie w prawym zgięciu łokcia. Już chciałam odejść, gdy poczułam ciepłom dłoń bruneta na nadgarstku. Popatrzyłam na niego chłodno i wyrwałam nadgarstek.
-Spokojnie idę tylko do łazienki. – wyminęłam krzesło stojące mi na drodze i skierowałam się w stronę toalet, przechodząc pomiędzy osobami znajdującymi się mi na drodze. Dotarłam do drzwi oznaczonych tabliczką „DAMSKA TOALETA” i nacisnęłam na klamkę. Weszłam do środka i położyłam torbę na mahoniowym blacie przy jednym ze zlewów. Oparłam się rękoma o białą z pozłacanymi brzegami umywalkę i patrząc na swoje odbicie w lustrze głośno westchnęłam. Co ty głupia robisz?. Nie możesz dać się kolejny raz omotać!. Musisz się opanować. W mojej głowi kłębiły się pytania rozkazy i wyzwiska, a wszystko to kierowane na własną osobę, przez tego dupka o pięknych brązowych oczach. Wyszeptałam tylko ciche „nie możesz”. Wyjmując z torby potrzebne kosmetyki, zaczęłam poprawiać makijaż i włosy. Kiedy przejeżdżałam szminką po ustach, nagle z kabiny wyszła dość młoda brunetka. Spojrzałam na nią w lustrzę i skończyłam malować wargi. Chowając rzeczy z powrotem do torebki, usłyszałam ciche chrząknięcie. Spojrzałam na dziewczynę i dodałam:
-Mówiłaś coś?.
-Nie, skądże. Amanda jestem. – uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Mia. – ucięłam, mając nadzieje, że ona to zrozumie i skończymy rozmowę.
-Wiesz co, przystojnego masz tego chłopaka i do tego ten wasz taniec. Był taki zmysłowy. Pasujecie do siebie. Widać, że jest w ciebie zap.. – nie dałam jej skończyć, gdyż dodałam wymijające:
-Nie jesteśmy razem. – i zamykając zamek torby, wyszłam z pomieszczenia. Idąc w stronę naszego stolika złapała jeszcze w palce kieliszek z szampanem od idącego akurat kelnera. Upiłam łyk gazowanej cieczy i zostałam gwałtownie szturchnięta wylewając troszkę napoju na podłogę. Przeklęłam pod nosem i chciałam spojrzeć na winowajcę. Ale jedynie poczułam dotknięcie czyjejś dłoni na swojej i już nikogo nie było. Zdezorientowana dopiero po chwili poczułam, że została mi wręczona biała koperta. No tak czego ja się mogłam spodziewać?. I niech zgadnę w środku znajduje się niebieska kartka ze wskazówkami. Wciąż stojąc w miejscu, z trudnością otworzyłam kopertę i wyjmując błękitny kawałek papieru rozłożyłam go. Wczytałam się w poszczególne litery składając je w słowa, a następnie logiczne zdania. Czytając ostatni wyraz z lewej dłoni wypadł mi w pół pełny kieliszek, który od razu rozbił się na malutkie kawałeczki. Nie zwracając na to uwagi podbiegłam do Justina i chwyciłam wolną ręką za rękaw jego marynarki zmuszając go do tego aby wstał. Trzymając już go na łokieć ciągnęła go w stronę wyjścia. Kidy wyszliśmy na zewnątrz poczułam powiew chłodnego powietrza, przez który na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Nie zwracając na to uwagi pobiegłam z Biberem na parking. Rozkazałam mu wsiadać do samochodu i sama zajęłam miejsce pasażera i zapięłam pas. Torbę rzuciłam sobie pod nogi i zawyłam bezdźwięcznie, a z moich oczu popłynęły słone łzy.
-Jezu Mia co się stało?. – zapytał panicznie Justin i złapał mnie za rękę. Ja podałam mu „list”, który dostałam, nie przestając szlochać i kołysać się w tył i przód. Justinowi po przeczytaniu wiadomości papier razem z załączonym zdjęciem wypadł z rąk.
-No jedź do cholery do tego hotelu!. – krzyknęłam nie mogąc się opanować – Szybko. – tym razem szepnęłam, zalewając się kolejnym potokiem łez. Przed oczyma ciągle miała zdjęcie Chaz. To już nie był ten sam zawsze uśmiechnięty i pogodny chłopak. Na zdjęciu było widać, że już ledwo się trzyma. Posiniaczony. W wyschniętej krwi. Posklejane włosy. Oczy, słabe wołające pomocy i usta spierzchłe, rozcięte, wygięte do bezdźwięcznego jęku rozpaczy. Ja także jęknęłam, ale desperacko. A co do treści listu: „Witaj ponownie księżniczko. Tęskniłaś?. Cieszę się, że zjawiliście się na moim przyjęciu. Nie owijając w bawełnę. Jeszcze dzisiaj macie znaleźć się w hotelu „CHERTEMOS”. Bo inaczej pogadamy, a twój kuzynek, jeszcze bardziej na tym ucierpi. Więc zabierz tego swojego Justinka i wsiadajcie w samochód. Będziemy na was czekać. X”. Dopiero teraz ironicznie pomyślałam, jak miło, że się podpisał. Tylko co ma znaczyć ten cały podpis znakiem „X”. Wciąż zalewając się kolejną porcją łez, wyjrzałam za okno. Obraz był lekko rozmazany, z powodu wypełnionych słoną cieczą oczu. Ale nawet ślepiec zauważyłby to bezchmurne niebo. Na którym lśniły miliony gwiazd. Pamiętam jak zawsze z Justinem w wakacyjne wieczory, leżeliśmy u któregoś z nas na podwórku i podziwialiśmy gwiazdy, to było jedno z naszych wspólnych pasji, magicznych pasji. Jechaliśmy przez las. Z tego co wiem ten „hotel” jest w środku jakiegoś pustkowia i nie zachęca wyglądem do odwiedzenia go. Odwracając wzrok od krajobrazu za oknem, spojrzałam na skupionego na drodze Justina, który coraz mocniej zaciskał dłonie, na kierownicy, a kostki palców bledły, pod tego wpływem. Westchnęłam i przełknęłam głośno ślinę. Przypominając sobie moje dzisiejsze wywody. I ponownie mówiąc bezdźwięczne „nie możesz”. Ale mimo to złapałam go za rękę, którą przed chwilą zmieniał biegi. I przelotnie popatrzeliśmy sobie w oczy. Położyłam swoją dłoń na zewnętrznej stronie jego dłoni i splotłam nasze palce. Dając tym samym otuchy jemu jak i mi.(…)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz