5 sierpnia 2013

Siódmy

(...)Szliśmy po schodach na dolny pokład. Byłem pod dużym wpływem alkoholu, ale jeszcze kontaktowałem ze światem. Sam otworzyła drzwi znajdujące się po prawej stronie na końcu korytarza. Weszliśmy do sporego pomieszczenia. Jedyne co zobaczyłem na początku to wielkie 2-osobowe łóżko z czerwoną satynową pościelą. Zacisnąłem dłoń mocniej na nadgarstku dziewczyny ciągnąc ją w stronę łóżka. Agresywnie rzuciła mnie na nie, a sama usiadła na mnie okrakiem. Nachyliła się nade mną i zaczęła namiętnie całować. Powoli ściągała ze mnie koszulkę  nadal przywarta ustami do moich. Po chwili czarny materiał wylądował na podłodze. Zaczęła jeździć swoimi dłońmi po mojej nagiej klatce piersiowej, przez co uśmiechnąłem się przez pocałunek. Zjechała rękoma na mój pasek od spodni seksownie przygryzając wargę. Powoli odpięła klamrę, a spodnie już po chwili wylądowały koło łóżka. Z powrotem osiadła na moim kroczu i tym razem zaczęła się o nie ocierać. Dzięki czemu czułem jeszcze większe podniecenie. W mgnieniu oka przekręciłem się tak, że Sam była na dole. Z szybkością pozbyłem się jej ubrań, została jedynie w samej bieliźnie. Uśmiechnąłem się do niej uwodzicielsko i zdjąłem z nie różowy biustonosz. Zacząłem pieścić jej piersi, co widocznie się jej podobało, gdyż cicho westchnęła  Pozbyliśmy się reszty garderoby. Nachyliłem się nad nią i zachłannie pocałowałem. Wyjąłem prezerwatywę i założyłem na swojego penisa. Powoli wszedłem w nią. Na początku moje ruchy były delikatne i powolne, ale kiedy usłyszałem:
-Justin, szybciej!. - z ust mojej "partnerki". Przyspieszyłem  Moje biodra poruszały się z niezwykłą szybkością. W pokoju było słychać tylko nasz pojękiwanie i przyspieszony oddech. Kiedy doszedłem powoli z niej wyszedłem.  Ostatni raz pocałowałem ją w jej pełne usta i wstałem z łóżka kierując się do łazienki. Po zamknięciu drzwi wyrzuciłem zużytą gumkę do śmietnika, a sam wszedłem do kabiny prysznicowej. Szybko obmyłem całe moje ciało chłodną wodą, po czym wyszedłem z brodzika. Wytarłem się białym ręcznikiem wiszącym koło umywalki, a następnie obwiązałem się nim w okół pasa. Podszedłem do lustra i otworzyłem szafkę obok w poszukiwaniu suszarki  Przeglądałem wzrokiem każdy jej skrawek  -jest- powiedziałem w myślach i podłączyłem kabel do gniazdka. Zacząłem suszyć włosy, a po niespełna 10 minutach wyszedłem z łazienki. Samantha stała przy szafie i zawzięcie czegoś szukała. Podszedłem do niej i przytuliłem ją od tyłu całując w kark.
-Byłaś świetna. - wyszeptałem jej do ucha. Ona zamknęła drzwi szały i odwruciła się w moją stronę.
-Ty także niczego sobie. - zachichotała. Ja na to musnąłem leciutko jej wargi, lecz ona zachłannie wsunęła język do moich ust. Ja natomiast przywarłem ją do drewnianych drzwiczek oddając pocałunek. Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Lecz ja nadal trzymałem ja w swoich ramionach.
-Justin puść mnie, muszę iść się umyć  - powiedziała z uśmiechem na ustach. Wykonałem jej polecenia, a za chwile usłyszałem przekręcenia zamku a drzwiach łazienki. Sam podszedłem do łóżka w poszukiwaniu bokserek. Znalazłem je, a następnie założyłem. Położyłem się na łóżko i przykryłem. Z szafki nocnej wziąłem swój telefon. Widniała na nim 2:34. Miałem 8 nieodebranych połączeń od mamy i jedno od Chaza. Mamie napisałem żeby się nie martwiła i że wrócę popołudniu. Odłożyłem go z powrotem, a w tym momencie z łazienki wyszła Sam w pidżamie składającej się z szaro-czarnej bluzki z czaszką i błyskawicą i skąpych czarnych fig, włosy miała zawiązane w kitkę  a na głowi czarną opaskę. Dopiero teraz zauważyłem że na ręce ma czarny zegarek i na lewej ręce na palcu serdecznym złoty pierścionek z błyskawicą. Usiadła na łóżku i zdjęła z nóg czarne japonki, a następnie położyła obok mnie. Zgasiłem lampkę nocną i wtuleni w siebie zasnęliśmy.
*OCZAMI MII*-kontynuacja poprzedniego rozdziału
(...)biegiem ruszyłam do auta, którym z potężną szybkością odjechałam. Pojechał do domu przebrać się w coś bardziej stosownego. Weszłam do domu, a ze szafy w swoim pokoju wybrałam zestaw i ubrałam się w niego. Następnie znów wsiadłam do samochodu.Jechałam przed siebie, nie zwracałam uwagi na otaczający mnie świat. W głowie wciąż miałam tą sytuacje w której udział brał Justin. Zjechałam z głównej drogi Miami i zaparkowałam samochód na parkingu klubu nocnego "seven souls" co oznaczało 7 duszy. Słyszałam opinie że to najmniej zaludnione miejsce w tym mieście. Nie chodziłam do klubów, gdyż uważałam, że do szczęści mi to nie jest potrzebne. No ale cóż kiedyś musi być ten pierwszy raz, no i już czas najwyższy. Weszłam do klubu i od razu uderzyła we mnie głośna muzyka, za głośna jak dla mnie, a do tego dochodził zapach alkoholu i dym z papierosów. Pewnym krokiem podeszłam do baru, za którym stał niczego sobie chłopak. Miał brązowe włosy postawione na żel, czarną koszulkę z nazwą lokalu, która idealnie uwydatniała jego mięśnie, i czarne rurki, butów niestety nie widziałam. Uśmiechnęłam się do niego seksownie i usiadłam na wysokim stołku bokiem do lady zakładając nogę na nogę  On odwzajemnił uśmiech i poszedł do mnie bliżej. Na plakietce, którą miał na koszulce było napisane imię  Josh. Przystojny ten Josh i imię też niczego sobie. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos właśnie tego barmana.
-Co mogę ci podać ślicznotko?. - zapytał się mnie wciąż z uśmiechem za ustach. Przybliżyłam się do niego.
-Tobermory. - powiedziałam w miarę głośno by mnie usłyszał i przygryzłam dolną wargę. On tylko puścił do mnie oczko i zabrał się za przygotowanie mojego trunku. Podał mi szklankę wypełnioną zamówionym prze zemnie alkoholem. Chciałam już coś do niego zagadać, gdy jakaś zgrabna blondynka zawołała go skinięciem ręki. Niechętnie odszedł ode mnie i podszedł do dziewczyny, a ja zaczęłam sączyć moje Martini. Wymienili się paroma słowami, po czym on zaczął nalewać jej wódki do kieliszka. Podał jej go, a następnie znów podszedł do mnie. Oparł się łokciami o blat baru i spojrzał mi prosto w oczy. Miał on śliczne niebieskie oczy, identyczne jak kolor tutejszego morza. Tym razem to ja zaczęłam pierwsza rozmowę  jeżeli wcześniejsze zamówienie drinka można do niem zaliczyć.
-A więc Josh od dawna tu pracujesz ?. - zapytałam nie przestając patrzeć mu w oczy.
-Od początku wakacji. A ciebie co tu sprowadza, wcześniej cię tu nie widziałem ?. - tym razem to na zadał pytanie.
-No wiesz miałam nadzieje, że jak się napije to odetne się choć troche od problemów. - uśmiechnęłam się blado.
-Wiesz co wydaje mi się, że lepiej by było gdybyś się komuś wygadała. Mówią, że bar to konfesjonał,  a barman ksiądz. - zachichotałam.
-Zwierzam się dopiero po 5 kieliszku Ardbegu.
-Spokojnie za chwile do tego dojdziemy. - znów się uśmiechałam.
-Myślę, że alkohol już na poprawę humoru mi nie jest potrzebny, bo spotkałam takiego przystojniaczka jak ty. - kiedy to powiedziałam delikatnie się zarumienił.
-Hm, mam nadzieje że to prawda.
-Oh, jak bym mogła okłamać "księdza". - odpowiedziałam robiąc cudzysłów w powietrzu - A tak w ogóle to jestem Mia.
-To może poznamy się po mojemu. - zrobiłam pytającą minę  On za to wyciągnął dwa kieliszki i nalał do nich wódki. Stuknęliśmy się nimi. - Josh.
- Mia. - przepletliśmy swoje ręce i wypiliśmy przeźroczystą ciecz. Po tym zaczęliśmy rozmawiać. Opowiadaliśmy sobie wspólnie o swoim życiu, problemach, śmiesznych momentach  I postanowiłam mu coś powiedzieć o czym wie tylko moja rodzina. Więc na moment spoważniałam.
-Co się stało Mi ?. - zapytał zatroskany.
-Bo wiesz, strasznie miło się z tobą gada. Znam cię niecałe 5 godziny, a czuje jak bym cię znała parę lat. I chciałabym ci coś powiedzieć, ale obiecaj że to nie wpłynie na naszą króciutką znajomość. - spojrzałam na niego poważnym wzrokiem.
-Okej, to znaczy tak obiecuje. - powiedział z nutką przerażenia w głosie.
-Bo wiesz już całą historie o Justinie. No i oprócz tego że powiedziałam mu o swoich uczuciach chciałam mu powiedzieć coś jeszcze. I teraz mówię to tobie. Od 2 lat choruje na białaczkę  - ostatnie zdanie wymówiłam szeptem, a jedna łza spłynęła mi po policzku. Josh szybko ją wytarł i w miarę możliwości przytulił. Z torebki wyjęłam portfel i położyłam na nim pieniądze z dość dużą ilością napiwku.
-Dziękuje ci za wszystko, ale już muszę jechać. - uśmiechnęłam się blado.
-Co oszalałaś, będziesz jechać samochodem w takim stanie i pod wpływem alkoholu? - widać było zdenerwowanie na jego twarzy.
-Zaczekaj tu na mnie. Załatwię sobie zastępstwo i odwiozę cię do domu. - posłusznie z powrotem usiadłam i patrzyłam się na swoje buty. Po niecałych 5 minutach ktoś położył dłoń na moim ramieniu, przez co podskoczyła.
-Spokojnie to tylko ja - usłyszałam aksamitny głos Josha - Choć za mną. - złapał mnie za rękę, po czy wyszliśmy z lokalu tylnym wyjściem. Zatrzymał się przy czarnym porsche
Otworzył mi drzwi od strony pasażera, a sam usiadł na miejscu kierowcy.
-Nie wiedziałam, że barmani jeżdżą takimi brykami. - mówiłam z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy.
-Dostałem je w tym roku na urodziny od rodziców. - powiedział niepewnie na mnie patrząc.
-To po co pracujesz jeżeli twoich rodziców stać na wszystko ?. - znów zadałam pytanie.
-No właśnie moich rodziców, a ja chce się usamodzielnić. - powiedział spokojnie.
-Rozumiem cię. - uśmiechnęłam się niepewnie.
-To co ruszamy ?. - zapytał.
-Tak, na Rush Street 13 poproszę. - odpowiedziałam z udawaną powagą.

-Tak jest nasz klient, nasz pan. - zasalutował w miarę możliwości, a ja wybuchłam niepohamowanym śmiechem, już po chwili Joch do mnie dołączył.  Gdy się nieco uspokoiliśmy  chłopak ruszył w stroną wschodniego wybrzeża. Całą drogę milczeliśmy, lecz na cisza nie zaliczała się do tych niekomfortowych. Mimo, że znałam go od dzisiaj już czułam się w jego towarzystwie bardzo swobodnie. Dość szybko dojechaliśmy po mój dom, gdyż drogi były puste ze względu na porę, to znaczy zegarek wskazywał 2:34. Pożegnałam się z Joshem w policzek, uprzednio umawiając się z nim, że jutro o 13 po mnie przyjedzie i razem pójdziemy na spacer po plaży. Weszłam do domu zdejmując buty i wymachując nimi uśmiechnięta od ucha do ucha weszłam do swojego pokoju. Zdjęłam z siebie rzeczy i w samej bieliźnie wmaszerowałam do łazienki  Zmyła makijaż  a następnie od razu z niej wyszłam i połozyłam się na łóżko, przykryłam się kołdrą, a Morfeusz zabrał mnie do swojej krainy.(...)

1 komentarz: