4 sierpnia 2013

Piąty

(...)Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Jestem ciekawe czy to z powodu mojej pozycji snu, czy też tego jakie "głupoty" mi się śniły. Otóż dzisiejszej nocy, co dziwne miałam sen i to nie koszmar jak co noc od 2 lat. Tym razem był to po prostu sen.
A mimo wszystko śnił mi się Justin. Byliśmy nad jeziorkiem. Ja siedziałam z nogami zanurzonymi w wodzie, a on obok mnie, tak jak "tamtego" felernego dnia. Ale tym razem historia potoczyła się inaczej. On wysłuchał, zrozumiał i co najważniejsze nie uciekł. Lecz w najmniej oczekiwanym momencie się obudziłam. Spojrzałam na mamę  nic się nie zmieniła od wczoraj. Wstałam z krzesła i spojrzałam na zegarek który był na moim lewym nadgarstku. O kurwa. Za 10 min mam spotkanie z Chazem. Jak oparzona wybiegłam z sali, a następnie zjechałam windą na parking. Odpaliłam silnik i z piskiem opon odjechałam z terenu szpitala, kierując się do parku. Zaparkowałam auto i szybkim krokiem podeszłam do już czekającego chłopaka.
-Cześć. Przepraszam za spóźnienie. - uścisnęłam go na powitanie.
-Witaj malutka. - uśmiechną się cwanie, za co dostał kuksańca w prawy bok.
-To może kupimy sobie po gałce lodów, hm?. - zapytałam z nadzieją w głosie.
-Myślałem, że już nie spytasz. - wziął mnie pod ramię i razem podeszliśmy do butki.
-Ja po proszę sorbet cytrynowy. - poprosiłam z szerokim uśmiechem na buzi.
-A dla mnie truskawkowy. - wtrącił Chaz. Po zapłaceniu, dostaliśmy nasze lody. Po woli jedząc "posiłek" kierowaliśmy się w stronę fontanny. Usiedliśmy na jednej z ławek. Chaz już skończył jeść, a ja jak zwykle delektowałam się smakiem. On za to wyczekująco świdrował mnie wzrokiem, więc przyspieszyłam spożywanie już samego wafelka.
-No więc po co mnie tu ściągnęłaś ?. - spytał podejrzliwie.
-A musiałam mieć jakiś powód?. - tym razem to ja zadałam pytanie.
-No pisałaś mi wczoraj, ze musisz mi coś ważnego powiedzieć. - odpowiedział z grymasem na twarzy.
-A no tak .. - zacielam się w połowie - hm .. nie wiem jak ci to powiedzieć.
-Najlepiej prosto z mostu.
-Moi rodzice mieli wypadek. Tata nie przeżył katastrofy, za to mama znajduje się w pobliskim szpitalu w śpiączce klinicznej. - do oczu napłynęły mi łzy, a po chwili ciecz moczyła moje policzki i przy okazji bluzką Chaza, który od razu mnie przytulił.
-Cii, malutka wszystko się ułoży, zobaczysz. Nie martw się Sara to silna kobieta na pewno z tego wyjdzie. - zaczął mnie pocieszać, i wiecie co wsłuchując się w jego glos odczuwałam spokój. Podniosłam głowę i spojrzałam w jego także szkliste oczy. Po paru minutach, wytarłam zmoczone policzki i nadal przytulona do kuzyna zadałam pytanie:
-A co tam u Justina ?.
-Na prawdę Cię to obchodzi ?. - tym razem to on wypowiedział zdanie pytające.
-No pewnie, że tak W końcu kiedyś to był mój najlepszy przyjaciel. - uśmiechnęłam się krzywo.
-No u niego jest dobrze, nawet bardzo. Spodobało mu się tutaj ponownie i możliwe, ze zostanie na stałe. Wczoraj byliśmy na rampach i jeszcze nie stracił tej dobrej passy. - zaczął opowiadać.
Rozmawiając tak przesiedzieliśmy chyba ponad godzinę  Po chwili wstaliśmy z ławki i śmiejąc się ze wszystkiego kierowaliśmy się w stronę mojego garbuska. Wsiedliśmy do niego, a następnie pojechaliśmy pod dom Chaza. Kazał mi wejść, bo zapewne oprócz lodów nic nie jadłam i miał racje. Zamknęłam samochód, a następnie skierowałam się za kuzynem.
-To co ci zrobić, hm ..? Mogą być tosty lub um.. tosty. - zmieszał się zamykając lodówkę. - przepraszam, ale odkąd nie mieszkam z mamą nie mam na nic czasu.
-No dobrze to niech będą te tosty. - odpowiedziałam znudzona. Na co on spojrzał na mnie miną która potrafi zabijać, a ja zaczęłam się śmiać.
Po zjedzeniu przepysznego posiłku udaliśmy się do salonu. Włączyliśmy komedie romantyczną, gdyż o dziwo on także lubił takie gatunki filmów, za to Justi.. stop miałam nie myśleć o NIM. A wiec zaczęliśmy oglądać, w połowie filmu zrobiło mi się zimno więc Chaz przyniósł mi koc którym szczelnie się opatuliłam. Co chwile rzucałam popcornem w ekran telewizory, by bohaterzy mnie posłuchali. 1o minut przed końcem seansu zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Zapraszałeś jeszcze kogoś?. - zapytałam zdziwiona.
-No waśnie nie. - także miał zdziwienie wypisane na twarzy. - dokończ oglądać  a ja pójdę sprawdzić kto to,
-Okej.
Po mojej odpowiedzi wyszedł, a ja wciągnęłam się w końcówkę filmu.

*OCZAMI JUSTINA*

Stoję przed drzwiami Chaza, ale nikt nie śmie mi otworzyć  Nagle drzwi się otwierają, a ja widzę sylwetkę Chaza.
-Umawialiśmy się?. - spytał
-Nie, no ale nie mogę nawet kumpla odwiedzić ?.
-No jasne, że możesz, ale to nie jest odpowiedni moment. - odpowiedział zmieszany.
-A kto jest w środku?. - zapytałem z lekkim uśmiechem.
-A nikt, nie warto wchodzić. To cześć. - już chciał zamykać drzwi kiedy przytrzymałem je nogą i gwałtownie wtargnąłem do środka. Na kanapie siedziała ta sama szatynka, którą widziałem wczoraj. Wyglądała na skupioną, gdyż oglądała jakiś film.
Podszedłem bliżej niej i odchrząknąłem. Na co ona gwałtownie odwróciła głowę w moją stronę.
-Justin. - wyciągnąłem rękę w jej stronę, którą uścisnęła.
-Mia. - odpowiedziała ze znów szklanymi gałkami ocznymi.
-Miałem przyjaciółkę o takim imieniu i kiedyś mieszkała tam gdzie ty.
-Wiem. - odpowiedziała obojętnie. Nagle do pokoju wpadł Chaz, który wymownym i przepraszającym wzrokiem patrzył na dziewczynę  bezdźwięcznie mówiąc "nie dałem rady". Zdezorientowany patrzałem raz na niego, raz na nią. Po chwili spojrzałem w jej oczy. Były tak samo ciemne jak mojej Mii.
-Ja już nie jestem twoja. - odpowiedziała dziewczyna z kpią w głosie.
-Czy ja to powiedziałem na głos. - odwróciłem głowę do przyjaciela który potwierdził to kiwnięciem głowy. - ale jak to nie rozumiem, jak to ty nie jesteś ?.
-Domyśl się .. - odpowiedziała po czym wstając z kanapy skierowała się do wyjścia. Nie mogłem tego tak zostawić. Już stała przy samochodzie, musiałem coś zrobić. Złapałem ją za nadgarstek  po czym czule spojrzałem w oczy.
-Mia musimy porozmawiać. - powiedziałem stanowczo.

-Nie mamy o czym Justin. - wysyczała przez zaciśnięte zęby, po czym wyrwała się z mojego uścisku.  Łzy zaczęły cieknąć po jej policzkach. Mimo wszystko wsiadła do samochodu i odjechał. Tak bez słowa.(...)

1 komentarz: